niedziela, 18 listopada 2012

Daj gryza!

- Mam Władzie!
- Hmm, ekm - żachnął kolektyw radnych POprawnych.
- No co?!
Świdrujące, czujne oczy, wyćwiczone w śledzeniu ściągających na klasówce, jak promienie lasera zmierzyły członków kapituły odznaki zasłużonego dla woj. lubuskiego
- Co wam się znowu nie podoba?
- Nie Władzię, ale władzę, panie psorze, znaczy się panie przewodniczący - wydusił z siebie ze spuszczonymi oczętami jeden z członków szanownego gremium lubuskiego Nobla.
- No tak, dobrze mówicie Farinelli, ale i tak nie zasługujecie na lepszą ocenę, tak jak ten którego uhonorowanie popieracie. Jam jest władza i patronka moja. My som waaadza. Żadnej odznaki nie będzie! Jak się wytłumaczę? Powiem, że za dużo odznak już rozdaliśmy. No przecześmy rozdali wszystek nakład na rocznicę mojej agencji.

Wojewoda Marcin Jabłoński musiał obejść się smakiem, nie dostanie odznaki zasłużonego dla woj. lubuskiego, choć do tego wyróżnienia zgłosił go Roman Dziduch, radny PO w sejmiku i wiceprezes Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
Smakiem za to nie musiał się obchodzić szofer szefa Agencji Nieruchomości Rolnych. A może w ogóle nie miał smaka na odznakę, w każdym razie dostał, bo ANR miała jubileusz. ANR ma też szczęście, że jej szefem jest przewodniczący sejmiku i osoba, która m. in. decyduje o przyznaniu odznaki. Czyli elegancko, jak napisała GW - Możejko sam tych ludzi zgłosił, rozstrzygnął ich nominacje, na koniec na sejmiku zachwalał ich osiągnięcia przed radnymi. To kabaret obnażający działanie szefa sejmiku - mówią politycy opozycji.
Jak nie kochać lubuskich polityków? Kompromitują lubuszczyznę po całości. Starczy wstydu? Ależ skąd! 
GW donosi: Była wojewoda Helena Hatka wydała 280 tys. zł na książki, zwykle od Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. - Kupowała sobie kościelny elektorat - słyszymy. Helena Hatka odpowiada dziennikarzom: Książki są lepsze niż drogi alkohol. Ten się wypije i nie pamięta, kto go dał. No, no iście schopenhauerowska erystyka. Idąc tym tokiem: książki są lepsze od marihuany - kto wypali, nie pamięta, kto mu dał jointa. Książki są lepsze niż jedzenie - kto bezboleśnie wydali, nie pamięta, co jadł poprzedniego dnia. Heh.
Niezły tupet ma pani senator. Dziesiątki organizacji pozarządowych klepią biedę, kombinują, jak wobec powszechnej bierności, biurokratycznych kłód dalej prowadzić swą działalność a tu pani wojewoda lekką ręką wydaje publiczną kasę na książeczki, które miały być prezentami. Ciekawe ilu obdarowanych w ogóle przeczytało "Partię Komunistyczną wobec Kościoła i przejawów wiary katolickiej w swoich szeregach" dra ks. Dariusza Śmierzchalskiego-Wachocza? Zapewne niewielu. Tym bardziej, że wiele egzemplarzy z facjatą byłej wojewody leży wciąż w kartonach i czeka na obdarowanego. Tylko co ma zrobić Jabłoński? Wklejać w miejsce Hatki swoją fotkę? Hatka wydawała na książki rocznie więcej niż duża biblioteka im C. K. Norwida w Zielonej Górze z ministerialnych dotacji, które wyniosły marne 42 tys. zł.
Jak skończy się ten skandal? Pewnie niczym, wszak teraz B. Bukiewicz zleciła ważne zadania na froncie walki o sondażowe słupki parlamentarzystom z lubuskiego a podczas wykonywania zadania bojowego nie można się rozpraszać. Na rozkaz płynący z samej góry każdy z lubuskich posłów i senatorów (w tym oczywiście H. Hatka) musi zaliczyć co najmniej osiem spotkań z wyborcami. Parlamentarzyści PO nie ominą żadnego z powiatu w ramach kampanii "Plan dla Polski". 
Bożenna Bukiewicz mówi: "Przypomnimy, ile zbudowaliśmy przez pięć lat. No, bo jednak coś zrobiliśmy" No faktycznie, coś zrobiliście. Czy dla obywateli, czy raczej dla siebie? 
To może każdy ocenić sam po liście byłego marszałka Krzysztofa J. Szymańskiego, który można znaleźć w internecie:

Krajowy Sąd Koleżeński

Platformy Obywatelskiej RP

W związku z popełnieniem czynów opisanych w par. 10 Statutu Platformy Obywatelskiej Rzeczpospolitej Polskiej stawiam ważne pytania – zarzuty wobec Państwa Bożenny i Mirosława Bukiewiczów – prominentnych  polityków PO w Województwie Lubuskim.

Pani Poseł Bożenna Bukiewicz, przy pomocy nowych członków pozyskiwanych z szeregów Samoobrony oraz PiS, pacyfikuje i  marginalizuje działaczy Platformy, rejestruje nowe koła bez wymaganych opinii zarządów powiatowych. Ponadto nie dopuszcza do zatwierdzania nowo powstałych kół, nie dopuszcza do rejestracji w CRC nowych członków PO.  Wraz z mężem dopuszcza się też  łamania Statutu – par. 7 pkt 3 i 4  poprzez czyny i zachowania nieetyczne, a nawet hańbiące dobre imię Platformy.

Od długiego już czasu wdeptywany w przysłowiową ziemię przez
B. Bukiewicz za to, że nie chciałem jako marszałek Województwa Lubuskiego być jej chłopcem na posyłki, zdecydowałem się przedstawić fakty, które zna bardzo wielu działaczy PO w Lubuskiem, w tym parlamentarzyści i radni wszystkich szczebli,  niestety milczących w  obawie przed polityczną zemstą wszechwładnej  przewodniczącej,  będąc przekonanym, że przekroczona została  granica niegodziwości, której należy wreszcie  położyć kres.

Wielkim skandalem przynoszącym wstyd całej lubuskiej Platformie było publiczne nazwanie innych lubuskich parlamentarzystów  przez p. B. Bukiewicz  „szczurami”,  a przez  M. Bukiewicza nazwanie  Gorzowa  „bękartem”.

Państwo B. i M. Bukiewiczowie okryli hańbą Platformę prowadząc działalność biznesową w ramach biura nieruchomości co opisuję w poniższych pytaniach.

    Dlaczego zlecenie na sprzedaż działki przez Zielonogórski Szkolny Związek Sportowy zostało złożone na zasadzie wyłączności do agencji nieruchomości –  Biuro Obrotu Nieruchomościami „Locum” – będącego własnością Pani B. Bukiewicz (posłanka, przewodnicząca PO w Województwie Lubuskim) i jej męża Pana M. Bukiewicz (radny PO w Zielonej Górze)?

    Państwo Bukiewicz realizując zlecenie sprzedaży w/w działki, za sprawą oszukania swojego klienta Pana Eugeniusza Kubiś, uzyskali krociowe korzyści (wyrok sądu zasądzający 270 tys. zł. odszkodowania). Dlaczego sprawą nie zainteresowała się prokuratura? Pomimo wielu publikacji na ten temat w zielonogórskich mediach. Czy to ma być świadectwem niezależności prokuratury?

    Działalność w zakresie pośrednictwa w obrocie nieruchomościami wymaga licencji zawodowej. Licencję taką posiadała Pani B. Bukiewicz. Czy zatem prowadziła nadal działalność gospodarczą po wyborze na posła (czy nie była posłem zawodowym i nie pobierała wynagrodzenia?). Czy jednak Pani Bukiewicz prowadziła działalność pośrednika pobierając  wynagrodzenie poselskie od momentu wyboru do Sejmu – a więc bezprawnie?

    Czy też Pani B. Bukiewicz od początku była posłem zawodowym? To z kolei odznaczałoby, że jej mąż prowadził działalność pośrednika nieruchomości bezprawnie?

To są pytania, na które opinia publiczna od dawna oczekuje odpowiedzi. Platforma wysokich standardów etycznych wyznaczanych przez jej lidera Premiera Donalda Tuska jest w realiach lubuskich, za sprawą zachowań Państwa Bukiewiczów,  Platformą nie mieszczącą się w żadnych standardach.

Co się dzieje dzisiaj z Biurem Obrotu Nieruchomościami „Locum”?

Biuro „Locum” już nie istnieje, nie jest już potrzebne. Dzisiaj mając władzę polityczną w Województwie Lubuskim, swoje zainteresowania pośrednika nieruchomości Pani B. Bukiewicz może przecież realizować w sposób  godny wybranki ludu lubuskiego, szefowej rządzącej partii. Nie po to trudziła się zdobywać władzę żeby prowadzić jakąś agencję nieruchomości.

Na działce, na której E. Kubiś chciał zbudować „miasteczko ruchu drogowego” po nadaniu nowej funkcji w planie zagospodarowania przestrzennego przez prezydenta Zielnej Góry, staną apartamenty, na których  Państwo Bukiewiczowie zbiją fortunę.

A co z pracownikami Biura „Locum”?

Oczywiście nie wylądowali na zasiłku dla bezrobotnych. Przeciwnie, wylądowali wraz z najbliższymi, najbardziej zaufanymi współpracownikami politycznymi p. poseł B. Bukiewicz z reguły na dyrektorskich stanowiskach w… agendach  państwowych w Województwie Lubuskim;

1)   Agencja Nieruchomości Rolnych – dyrektor Tomasz Możejko (były sekretarz regionu PO, wcześniej nauczyciel historii),
2)   ARiMR – dyrektor Mirosław Krzysztofik – pod zarzutami prokuratorskimi, aresztowany (główny sztabowiec ostatniej kampanii wyborczej p. poseł,  szef PO w powiecie żagańskim, emeryt wojskowy),
3)   PFRON – dyrektor Jan Jarmułkiewicz (były skarbnik regionu PO, wcześniej pracownik pani Bukiewicz),
4)   AMW – dyrektor Maciej Nawrocki – radny wojewódzki PO wcześniej w Samoobronie (emeryt wojskowy),
5)   WFOŚiGW – Jarosław Kaszkowiak – (były sekretarz PO, wcześniej pracownik pani Bukiewicz),

i… wreszcie mąż pani poseł Bukiewicz  – Mirosław Bukiewicz – od niedawna specjalista w ANR (radny PO w Zielonej Górze).

Nepotyzm i prywata – tak wygląda (fragment) polityka kadrowa Pani Poseł B. Bukiewicz. Czy przynosi Platformie chlubę? Raczej wstyd i hańbę –  jeśli posłuchać co mówią ludzie oraz media w regionie.

Wierzę, że rozpatrzenie wniosku przez Sąd Koleżeński PO, jednocześnie położy kres łamaniu Statutu PO przez B.iM. Bukiewiczów oraz doprowadzi do normalności w lubuskiej Platformie.

Pragnieniem moim jest też by Przewodniczący PO Pan Premier Donald Tusk przywiązujący, jak tego wiele razy dowiódł, wielką wagę do przestrzegania przez członków Platformy takich wartości jak: honor, uczciwość, rzetelność, wiarygodność, poznał smutną prawdę o zachowaniach małżeństwa Bukiewiczów, a zwłaszcza Pani Poseł, będącej członkiem najwyższych władz PO. Dlatego w odpisie kieruję ten wniosek do Pana Premiera.

Lipinki Łużyckie, 21 września2010r.

Z poważaniem

Krzysztof Józef Szymański

Hatka wydawała na książki rocznie więcej niż duża biblioteka Norwida w Zielonej Górze z ministerialnych dotacji. Książnica od ministra dostała w tym roku 42 tys. zł.

Cały tekst: http://zielonagora.gazeta.pl/zielonagora/1,35182,12837770,Jak_byla_wojewoda_polubila_katolicka_mlodziezowke.html#ixzz2CcIRGYCl
"Partia Komunistyczna wobec Kościoła i przejawów wiary katolickiej w swoich szeregach" dra ks. Dariusza Śmierzchalskiego-Wachocza.

Cały tekst: http://zielonagora.gazeta.pl/zielonagora/1,35182,12837770,Jak_byla_wojewoda_polubila_katolicka_mlodziezowke.html#ixzz2CcHdpXBO
"Partia Komunistyczna wobec Kościoła i przejawów wiary katolickiej w swoich szeregach" dra ks. Dariusza Śmierzchalskiego-Wachocza.

Cały tekst: http://zielonagora.gazeta.pl/zielonagora/1,35182,12837770,Jak_byla_wojewoda_polubila_katolicka_mlodziezowke.html#ixzz2CcHIhV3m
Roman Dziduch, radny PO w sejmiku i wiceprezes Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej

Cały tekst: http://zielonagora.gazeta.pl/zielonagora/1,35182,12870143,Szofer_wazniejszy_niz_wojewoda__Zalezy_kogo_wozi___.html#ixzz2CWby0ukc

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Wybaczcie, że w komentarzu:
W linku ankieta dotycząca połączeń kolejowych w lubuskim:
https://docs.google.com/spreadsheet/viewform?formkey=dGtkdVhlNVJzUEVXVzVGUThrV003cWc6MQ&ifq
rganizator - Urząd Marszałkowski

Anonimowy pisze...

Z całym szacunkiem autorze, ale wpadł Pan w pułapkę zastawioną przez kogoś kto rozdmuchiwał tą "ksiązkową aferę". Proponuję dowiedzieć się ile czasu dziennikarze (?) zbierali materiały i od kogo je dostali na ten temat. A jeszcze lepiej zerknąć do budżetu województwa lubuskiego ile kosztuje rocznie promocja "województwa" - trzeba trochę poszukać, bo środki te nie są zapisane w jednej pozycji. Nie mówię że te pieniądze wydane na książki są małe (choć tzw "biały album" jest naprawdę przepiękny i zdjęcia zostają w pamięci), ale rzetelność, na którą liczę przeglądając tego bloga, wymagałaby pokazania jakie pieniądze idą na podobne cele od uczestników życia politycznego w tym województwie. Pozdrawiam,

croolick pisze...

Przyznam szczerze, że nie mam czasu na dogłębne analizy, więc z tego powodu zdany jestem na relacje prasowe. Zdaję sobie sprawę, że po materiale z GW od razu widać, że ktoś nadał im temat i podał na tacy informacje, bo lokalni dziennikarze GW zazwyczaj nie wykazują się taką dociekliwością. Ale!
Tu nie chodzi o szczegóły, ale o fakt, że do jednego ze stowarzyszeń idzie niemała kasa na wydanie czegoś, co niekoniecznie spotka się z wielkim zainteresowaniem obdarowywanych. Sam z jednej strony dostaję z różnych okazji tony lubuskich promocyjnych materiałów i książek - podarunków a ich jakość? Cóż w większości na przeglądnięciu kontakt się kończy. Z drugiej strony działam w kilku NGO i wiem jaka to mordęga dostać jakąkolwiek kasę. Szlag mnie trafia, że nasze pomysły nie znalazły nigdy uznania w Urzędzie Marszałkowskim, a Wojewoda zadowala się niezobowiązującym (dla niej/niego) patronatem honorowym (za to stawiający nam obowiązki). Dlatego już jakiś czas sobie odpuściłem szukania tam wsparcia. Ale jak widać są tacy, którzy z uzyskaniem pieniędzy od rzeczonych instytucji nie mają problemów...