poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Astronomowie są z Wenus a pieniądze z Ziemi.

Architekt Paweł Gołębiowski i prof. Janusz Gil z Instytutu Astronomii Uniwersytetu Zielonogórskiego zarazili władze Zielonej Góry wizją. Wizję mają piękną, ba kosmiczną! Oto chcą by zamknięte kino Wenus przekształcić w Centrum Nauki Kepler i planetarium. 
Zajmijmy się pierwszym członem - Kepler, Warszawa ma Centrum Nauki Kopernik, to Zielona Góra będzie mieć Keplera! Co ma Johannes Kepler wspólnego z Zieloną Górą? NIC. 
Mieszkał za to przez krótki czas w Żaganiu, gdzie układał horoskopy Albrechtowi Wallensteinowi (cóż, jak świat światem, naukowiec zawsze musiał chałturzyć, by rodzinę wyżywić) o mieścinie zwanej Zielona Góra - ówcześnie Grünberg in Schlessien, pewnie w ogóle nie słyszał. Nie przeszkodziło to zielonogórskim astronomom podpiąć się pod żagańską Kepleriadę i część imprez, tych bardziej prestiżowych, zaczęto organizować w Zielonej Górze. 
Teraz poszli na całość. Tylko czekać, aż lubuscy historycy będą udowadniać, że Kepler, co prawda w Zielonej Górze nie był ale stale o niej myślał i kiedy się już do niej zbliżał, to zawsze jednak okrążał ją po elipsie i to sprawiło, że odkrył prawdziwy kształt orbit!

Centrum Nauki! Jakże to modnie i ładnie brzmi! Ładnie i drogo (w utrzymaniu), no ale kasa ma być ze współpracy z Chociebużem (z uporem w lubuskich mediach określanym, jako Cottbus, choć Chociebuż to polska nazwa tego miasta - jakoś nikt nie pisze Dresden, München, Köln etc.) z unijnego budżetu (czyli naszego wspólnego, ale takiego wspólnego innego,bo odległego). Ojro będą na stworzenie, ale nie na utrzymanie tego wymysłu. Kto będzie później to utrzymywał? Pytanie wydaje się retoryczne, przecież w Zielonej Górze są same "ponadregionalne" ośrodki i instytucje na które składa się całe województwo... 
A teraz druga część - planetarium. Byłem w takim. Było to w 1988 r. nomen omen w Chociebużu, ich planetarium nosiło imię Jurija Gagarina. Cóż popatrzyłem, posłuchałem lektora mówiącego zadziwiająco dobrze po polsku i... nie zrobiło na mnie to większego wrażenia, jak również dwa lata wcześniejsza wizyta w chorzowskim planetarium. Brak mi ciekawości świata (czy raczej wszechświata)? Nie, wtedy czytałem Uranię, miałem teleskop i coś tam o astronomii wiedziałem, ale po prostu nic nie zastąpi prawdziwych obserwacji nieba. 
Ktoś powie, że po ćwierć wieku zmieniła się technika prezentacyjna, że tamte projektory to już prehistoria, że dziś można zrobić większe wrażenie na widzach. No właśnie, wrażenia, efekty specjalne, zadziwienie i ciekawostki a gdzie nauka?
Dziś każdy może za to w swoim smartfonie zainstalować DARMOWY Google Sky Map i każdy może patrząc w niebo w oka mgnieniu zidentyfikować gwiazdy, gwiazdozbiory i inne ciała niebieskie. Żadne publiczne pieniądze nie zostaną przy tym wydane. 
Więc może po prostu zamiast topić publiczną kasę w projektach, które w gruncie rzeczy z jednej strony tkwią w poprzedniej epoce (planetarium) a z drugiej nie dają szans na samofinansowanie (Centrum Nauki) ze względu na ograniczoną wielkość popytu na takie instytucje w stosunkowo niedużym mieście i słabiuchnym tak demograficznie, jak i ekonomicznie województwie, kupić dzieciakom w całym województwie tablety? W Biedronce i Neo Necie Goclevery a73 za jeno 369 zł. Za kasę, którą marnuje się pod płaszczykiem unijnej współpracy transgranicznej można kupić tysiące takich urządzeń na których można zainstalować Google Sky Map i tysiące innych pomocnych w edukacji młodego pokolenia urządzeń na które nie brakuje ciekawych darmowych aplikacji. Nie będzie to tak pięknie wyglądało jak wizualizacje P. Gołębiowskiego i zapewnienia prof. Gila a za to będzie taniej i na pewno skorzystają dzieciaki z całego województwa. No ale czy o to chodzi? Przecież ważne jest roztaczanie pięknych wizji, tak jak przy kompromitacji z astrobazami - Tusk hucznie otwierał astobazę w Gniewkowie, która miała być astronomicznym odpowiednikiem Orlików w woj. kujawsko - pomorskim, a zaraz potem ta piękne wyglądająca na papierze i na komputerowych wizualizacjach inwestycja została zamknięta na trzy spusty...

16 komentarzy:

Kołchoźnik pisze...

Najpyszniejsza sprawa z tym byłym kinem Wenus to to, że nadal właścicielem onego jest firma Odra z Wrocławia. Jedno co mnie zastanawia, jak można robić taką wizualizacje za ciężkie pieniądze nie będąc właścicielem obiektu. Choć jak widać można. Od każdego projektu 5% to przy takim budżecie niezłe "becikowe" można sobie wykroić. Niejednego "Miś-a" jeszcze przyjdzie nam oglądać.

Anonimowy pisze...

Patrzcie to nasze , przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo.

A ja naiwny myślałem że nic głupszego od Powierzanego Portu Zielona Góra nie da się wymyślić.
Och jakże to się myliłem.

A swoją drogą może ktoś mi pomoże bo jestem amatorem wina co prawda naszych braci Węgrów ale z chęcią spróbowałbym tych "naszych" napitków. Jednak gdzie bym nie pytał wszyscy robią wielkie oczy - może ktoś wie gdzie można przez internet zamówić czy jak

pozdrawiam

lizun9 pisze...

Co do win, chyba nadal nie można ich normalnie sprzedawać. Natomiast jeśli dryndniesz do "Winnicy Kinga" do Kingi Kowalewskiej - Koziarskiej to może da Ci spróbować:) Trzeba się jednak liczyć z tym, że będziesz musiał się do niej przejechać pod Nową Sól.

lizun9 pisze...

Co do "Wenus - Keplera". Ja takie wieści odbieram w kategoriach "Czaru Mariana wieczorową porą". Jeśli dobrze przejrzeć internet, to można znaleść tam wizualizację odbudowanej restauracji nad Wagmostawem, projekt Wagmostawu, w którym nie padnie ani jedno drzewo, projekt "Zielonej Strzały" jako salonu miasta, a nie ochydnego duktu z polbruku. No i wieści o bezobsługowej wypożyczalni rowerów w Zielonej Górze. Planetarium to kolejna taka wieść, która za pół roku zniknie nawet z archiwum gazety.pl

croolick pisze...

Oj, drogi Kołchoźniku! Można, można! W Żarach na ten przykład miasto wydało kupę kasy na stworzenie koncepcji zagospodarowania zespołu pałacowo - zamkowego Promnitzów, który niszczeje od ponad ćwierć wieku, choć obiekt nie należy do miasta od 1991 r. Mam piękne albumy w dwóch wersjach z pięknymi koncepcjami wyczarowanymi przez komputery architektów, którzy pewnie niezgorszą kasę za to zgarnęli. Ale jak przyszło co do czego, gdy komornik sprzedawał zabytek, to miasto nie skorzystało z prawa pierwokupu, za to burmistrz wkręcił się mówiąc, że w budżecie nie było brakujących 40 tys. na wykup, choć radni 400 tys. zł na ten cel już dawno przeznaczyli...

Kołchoźnik pisze...

Do Anonima i Lizuna9 "w temacie" wino.
Ostatnio Onet opublikował wzmiankę o tworzeniu winnicy w Zaborze
http://tnij.com/winnica_zabor
Mamy kolejnego tym razem wielohektarowego "Miś-a" z którego niewiele wyniknie. Niby to cudo agrarne ma odtworzyć tradycje winiarskie. Żeby coś odtworzyć to trzeba by odpowiedzieć na pytanie czemu tradycje zanikły. Odpowiedź jest dosyć prosta. Za PRL-u jednym z niewielu źródeł drenowania kieszeni obywatela był tak zwany "monopol". Będąc przeciętnym "prolem" zarabiałem 30 butelek wódki miesięcznie. (pamiętam te smutne oczy Waryńskiego patrzące z banknotu 100 złotowego bo Mu 3 złotych do flaszki brakowało) Państwo musiało zlikwidować choćby najmniejsze próby wytwarzania i sprzedaży alkoholu. Wytwarzanie alkoholu to prawie jak podrabianie pieniędzy. Wszak pół litra było podstawowym środkiem płatniczym. Opłata za większość prac zlecanych fachowcom opiewała na kwotę pół litra lub jego wielokrotności.
Do dzisiaj wytwarzanie i sprzedaż wina jest obarczone takimi restrykcjami że niewielu przeszło "ścieżkę zdrowia" dającą prawo do bycia Winiarzem.
Pod artykułem opublikowanym na Onecie zamieściłem komentarz i teraz go zacytuję:
"Z cytatów wielkich ludzi Adam Smith:
"Bardzo mało jest wymagane, by doprowadzić państwo do dobrobytu nawet z najniższego poziomu barbarzyństwa, mianowicie pokój, niskie podatki i tolerancyjne kierowanie sferą sprawiedliwości."
Tłumacząc na nasze. Te próby odtworzenia winiarstwa w ten sposób to tylko bicie piany. Trochę kolesi znajdzie zatrudnienie i to wszystko. Część kasy pójdzie na lewo i tyle z tego będzie. Odrodzenie winiarstwa może nastąpić wtedy gdy zastosuje się powyższy cytat.
Obecne prawo dotyczące alkoholu to ten "najniższy poziom barbarzyństwa" Czy się wyda 10 mln zł publicznych pieniędzy czy 100 mln. zł nic to nie zmieni. Niskie podatki i tolerancyjne kierowanie strefą sprawiedliwości to tylko jest potrzebne żeby winiarstwo odżyło."
Coś mi się widzi że winiarstwo i Smith będą następnym tematem na moim blogu. I żeby nie było że nie ostrzegałem. Pozdrawiam wszystkich.
P/S
Lizunie9
Skoro Założyłeś bloga to nie wahaj się go użyć

croolick pisze...

Kołchoźniku, żeby "odrodziły się tradycje" one musiałby trwać, teraz możemy mówić jedynie o tworzeniu winiarstwa od początku. Przecież ludzie, którzy tu przyjechali po wojnie, nie mieli zielonego pojęcia o winiarstwie. Zresztą, gdy tu przyjechali to przecież od niemal wieku winiarstwa w Zielonej Górze prawie nie było. Zostały jedynie reminiscencje sprzed zarazy filoksery wykorzystywane w marketingu przez przemysłowych producentów spirytualiów jak Raetsch. Wino zawsze będzie szlachetniejsze niż likier wiśniowy. Dopiero na przełomie XIX/XX w.władze Gruenberga na fali ogólnoniemieckiego zainteresowania historią lokalną zaczęły wykorzystywać dawne tradycje winne w celu integracji społeczności Heimatu (zresztą wobec Ostfluchtu, właśnie związanie ludzi z małą ojczyzną miało w jakimś stopniu zatrzymać ludzi przed wewnątrzniemiecką migracją lub emigracją). Tradycje winiarskie mają prawie wszystkie dolnośląskie miejscowości, bo Śląsk zawsze miał najłagodniejszy klimat z ziem polskich i dogodne piaszczyste oraz kamieniste gleby (pozostałość po ostatnim zlodowaceniu). Kwestią jest tylko, kiedy faktycznie zaprzestano uprawy winorośli - gdzieniegdzie jest to XV w. a gdzie indziej XIX w. i takie Krzystkowice (dziś Nowogród Dolny) mają co najmniej takie same tradycje winiarskie jak Zielona Góra. Tylko, że jedynie w Zielonej Górze winiarstwo stało się "nową świecką religią" - winiarze roszczą sobie specjalne prawa a krytykowanie wydawania pieniędzy na tworzenie dogodnych warunków grupce ludzi zajmujących się winiarstwem traktowane jest jak herezja. Tymczasem współczesne polskie winiarstwo, to takie samo hobby jak hodowla koni - w większości przypadków biznesu z tego nie będzie. Tak samo jak żadnego zysku nie przyniesie winnica w Zaborze, nie w dobie globalizacji, gdy możesz sobie kupić świetne wina połoudniowoafrykańskie, kalifornijskie, nie mówiąc już o dowolnych winach reńskich, francuskich, włoskich czy węgierskich i bułgarskich.

lizun9 pisze...

Winnica w Zaborze powstała w ramach lubuskich "klastrów" (Ministerstwo Rozwoju Regionalnego wydało ostatnio satyryczną broszurę na ten temat - bardzo ciekawa) Pomysł zakłada pozyskanie ziemi, na której winiarze pod okiem miejscowych ośrodków uniwersyteckich i instytucji doradztwa rolniczego będą rozwijać swoje umiejętności. Pomysł w teorii jest dobry, tyle, że instytucje te same nie mają w tym względzie żadnych praktycznych doświadczeń, więc tak po prawdzie podatnicy fundują im wygodną podróz w nieznane. A winiarze? Biorą co dostają i liczą, że kiedyś się to na coś przyda :) W końcu nie każdy rolnik może wysłać dzieciaka do szkoły rolniczej we Francji, a nie kazdy urzednik, czy etatowy naukowiec ma ochotę przyznać, że można by się obejść bez niego..

Anonimowy pisze...

Człowieku skończ już ględzić. Czy Zielona Góra wyciąga ręce po marszałkowe pieniądze na ten cel? Nie! Jak wyciągnie to wtedy będziesz miał pole do popisu. Ale narazie nie masz prawa rzucać takimi tekstami. Tak samo możesz zgnoić Gorzów za to że chce mieć laboratorium na którego budowę wyciąga ręce po marszałkowe pieniądze (chociaż jak zwylke tam u nich wszystko chcą za darmo i nie chcą wykreślić z projektu rzeczy które nie mogą być dofinansowane). Dlaczego tego nie zrobisz? Jeszcze raz powtarzam: pojawi się informacja o tym że Zielona Góra chce pieniądze na utrzymanie CNK od marszałka to wtedy pisz sobie ile wlezie. Możesz wtedy bluzgać na ZG jak ci się podoba. Ale narazie z województwa nie pójdą na ten cel żadne pieniądze także nie masz prawa tak mówić. Prawnie to się chyba nazywa pomówienie, co nie? Ciekaw jestem czy udowodniłbyś swoją rację na drodze sądowej.

croolick pisze...

Czytanie ze zrozumieniem, to dziś umiejętność coraz rzadsza... Wyraźnie napisałem, że pieniądze na stworzenie zostaną skonsumowane ze współpracy z Chociebużem (czyli i tak ze wspólnych - unijnych pieniędzy), natomiast, kto utrzyma to w przyszłości?! Mam prawo przypuszczać, po dotychczasowych doświadczeniach, że CN Kepler zaliczone zostałoby do "ponadregionalnego" ośrodka edukacyjnego a wtedy marszałek, którego nominacja zawsze tkwi w układzie zielonogórskim, chętnie sypnie kasą z budżetu województwa... Zabawny jesteś z tym "pomówieniem":-) Zanim użyjesz jego określenia, sprawdź, co ono oznacza. Na Zeusa! Czemu obrońcy lubuszczyzny muszą się tak kompromitować?! Czy znajdzie się kiedyś jakiś rozgarnięty prolubuski adwersarz a nie kolejny kibol żużla, który na oczach ma klapki konfliktu z Gorzowem?

lizun9 pisze...

Drogi Anonimowy Kolego. Bardzo się cieszę, że poruszasz temat labolatorium dla PWSZ. Ono w końcu też jest częścią koncepcji klastrowej. Klaster Metalowy jest chyba najsensowniejszą inicjatywą wśród lubuskich klastrów. Jego beneficjentami są prywatne firmy - które mogłyby prosperować lepiej gdyby cele klastra były wspierane przez Urząd Marszałkowski dzielący pieniądze unijne.

ps. Eurokołchoźniku, pojęcia nie miałem, że stałem się właścicielem bloga - po prostu jakieś złośliwe okienko kazało mi się tu zarejestrować w celu pisania komentarzy ;)

Anonimowy pisze...

To ja dorzucę szuflę węgla do waszej dysputy. Otóż Marszałek również będzie robił w ramach projektu LRPO "astrobazy". Projekt niezwiązany z tym Zielonogórskim :).

Anonimowy pisze...

Panie Croolik, ciekawy artykuł o naszej "atryakcyjności"

http://zielonagora.gazeta.pl/zielonagora/1,35161,11955724,Gosci_na_Euro_2012_przyjechalo_do_nas_niewielu.html


Może Pan polinkuje , jak wcześniej nasza wszechwiedząca władza mówiła nam o wielkiej szansy na EURO-Lubuski-Zysk i promocję !

Anonimowy pisze...

W Bydgoszczy było około 300 Irlandczyków, w czym w Panoramie z dnia 18.06.2012, godz. 16:00 (ostatnia setka).

Arek C pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Arek C pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.