poniedziałek, 9 lutego 2009

Po co istnieje RCAK.

Istnieje sobie w "samorządowej stolicy woj. lubuskiego" instytucja nosząca dumną nazwę Regionalnego Centrum Animacji Kultury. Przez lata było to królestwo Gerarda Nowaka. A słynęło ono z nieznanych szerzej w kraju ale także i w regionie festiwalów folklorystycznych. Bój o dyrektorski stołek G. Nowaka był zacięty, który jak Napoleon wrócił z Elby (czyt. emerytury) i objął ponownie stanowisko dyrektora po unieważnieniu konkursu przez marszałka Szymańskiego. Niedawno, choć konkurs wygrał kto inny (Zbigniew Tchórzewski), stanowisko objął promowany przez nowego marszałka Krzysztof Świtalski. Zaskakująco przedstawiają się priorytety działań RCAK zaprezentowane przez nowego dyrektora:
  • współpraca z zielonogórskim magistratem przy organizacji Dni Zielonej Góry zwanych "Winobraniem"
  • organizacja innych imprez z zielonogórskim magistratem
  • współpraca z zielonogórskim Uniwersytetem Trzeciego Wieku
  • współpraca z Uniwersytetem Zielonogórskim
  • obchody 25 -lecia zielonogórskiej Sekcji Tkactwa Artystycznego ,,Penelopa" przy RCAK
Mam nieodparte wrażenie, że są zadania raczej dyrektora Zielonogórskiego Ośrodka Kultury a nie szefa instytucji, która ma się zajmować animacją kultury w regionie.
Ciekawa jest witryna internetowa RCAK można w niej znaleźć informacje o "władzach w województwie", "lubuskich parlamentarzystach", czy "lubuskiej promocji turystyki". Jak to się ma do regionalnej kultury?
Interesująco pisze na forum GW niejaki torjohnson:
"Cała tragedia tej sytuacji to fakt, że tak naprawdę RCAK jest biurem organizacyjnym dla zasłużonego skądinąd, acz niszowego festiwalu. Opieka nad grupami kolędniczymi i konkursy jasełkowe, to proszę o wybaczenie, raczej słaby powód dla utrzymywania drukarni, studia nagrań i dużego budynku. Pan Nowak umiał stworzyć silne lobby dla festiwali folklorystycznych, całkowicie cepeliowskich w stylu i doborze wykonawców, co świadczy jedynie o słabości intelektualnej lokalnych urzędników od kultury. Przez wiele lat mamił ich wielką jakoby rolą promocyjną tych festiwali oraz gigantycznym potencjałem kulturotwórczym Lubuskiego Zespołu PiT. Doskonale potrafił obłaskawiać i biskupa i pierwszego sekretarza. Jego umiejętność współpracy z WŁADZĄ zawsze była źródłem lokalnych, nieśmiesznych anegdot. I to nie jego wina, że tak się działo - to władza wolała mieć blisko kogoś, kto jej nie zdradzi bez względu na jej barwy, dopóki jest władzą, oczywiście. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że nowy dyrektor ma głęboko gdzieś cały ten RCAK. On musi mieć wypracowane kilka lat na kierowniczym stanowisku, żeby móc zostać dyrektorem Filharmonii Z. Z kolejnego nadania partii rządzącej. Jak za dawnych, dobrych lat. Smutne jest też to, że po raz kolejny meritum nie ma znaczenia. Najważniejsza jest przynależność partyjna. A Filharmonia, jak była, tak pozostanie, anachroniczną, nieprzylegająca do współczesnych standardów oazą dla okazywania sobie wzajemnego samozadowolenia przez decydujących o kulturze w naszym zadupiu. Szkoda. Pan Ś. tylko się do tego dostosowuje i tyle."

Brak komentarzy: