czwartek, 29 stycznia 2009

Kij i marchewka.

No i proszę, wystarczyło postraszyć secesją z lubuskiego a już Marszałek Jabłoński zapewnia, że obwodnica Drezdenka powstanie. Na dzisiejszym posiedzeniu Rady Miasta powiedział: "Obwodnica powstanie na 100 proc. Pierwszy etap planujemy rozpocząć w 2011 r. Ale być może zrobimy to wcześniej. Nie możemy wykluczyć także, że termin nieznacznie się przesunie". Dziennikarz Gazety (Prze-)Lubuskiej napisał przy okazji: "Ostre słowa padały przede wszystkim od strony radnych. Marszałek raczej tonował nastroje i apelował o merytoryczną dyskusję. Ostatecznie wszyscy rozstali się w zgodzie." Acha, czyli w głowie dziennikarzy przelubuskich w głowie się nie mieści, że dyskusja o porzuceniu związku z lubuskim nowotworem może być merytoryczna?
W zielonogórskim dodatku GW można znacznie więcej dowiedzieć się o przebiegu sesji w Drezdenku. Dziennikarze przytaczają obszerniej słowa Marszałka: "To nie był krok właściwy, został źle odebrany przez zarząd województwa, ale również przez inne samorządy jako próba wywierania nacisku. Nie jesteśmy skłonni podejmować decyzji pod presją, nawet taką, gdy jeden z samorządów grozi odejściem z województwa. To nie jest poważna dyskusja(...) To jest mój apel, nie szantaż, żaden warunek ani presja, która mogłaby mieć wpływ na decyzje dotyczące Drezdenka. Odwołuję się jednak do poczucia odpowiedzialności i troski o integralność całego regionu, który różni się od innych. A te wątki o secesji, jak rozumiem, eksponowano wbrew państwa oczekiwaniom". Celnie ripostował Jerzy Skrzypczyński, przewodniczący Rady Miejskiej: "Pan marszałek nieelegancko do nas podszedł. Z wielkim niesmakiem i rozczarowaniem odebrałem ten zwrot w kierunku rady. Powiem tylko tyle, że silne województwo się nie boi, a słabeusz drży nawet przed taką nędzną gminą. Jak byśmy się wycofali, to stracilibyśmy nasz ostatni oręż. Nie chcemy szantażować, ale przecież wiadomo, że niektórym ludziom, zwłaszcza na szczytach władzy, zależy na tym województwie. Dlaczego? Stanowiska, koneksje. Czy w Wielkopolsce byłoby tyle stanowisk, tylu posłów?"
Wadim Tyszkiewicz związany biznesowo i emocjonalnie z Zieloną Góra nie stawia sprawy secesji czy likwidacji lubuskiego jasno, zatem Marszałek przyjął inne stanowisko wobec Nowej Soli. Na środowym spotkaniu z samorządowcami powiatu nowosolskiego powiedział:
"Wolę nazwać rzecz po imieniu, niż tracić czas na uprzejmości. Nie ma patentu na rozdawanie pieniędzy wg liczby mieszkańców. Gdyby tak było, to programy regionalne byłyby niepotrzebne, tylko Unia rozdałaby pieniądze wg liczby ludności. A chodzi o to, żeby poszukiwać centrów wzrostu. Na pewno więc będzie grupa niezadowolonych z podziału, którzy nie przebiją się ze swoimi projektami. Jeśli jakaś gmina nie dostanie funduszy, to znaczy, że nie mieści się w tej filozofii."
Oczywiście te "centra wzrostu" to zapewne: 1. Zielona Góra; 2. Gorzów Wielkopolski; 3. koniec listy. Przecież wiadomo, że musiał jakoś zdeprecjonować racjonalny podział środków wg. liczby ludności wszak w mieście przewodniczącej jego partii mieszka jedynie 10% populacji województwa a w mieście "drugiej gwiazdki" kolejnych 11%. No ale red. Iwanowski tłumaczy ciemnemu ludowi, co miał na myśli Marszałek: "Centra wzrostu, o jakich mówił Jabłoński oznaczają, że w pierwszej kolejności inwestuje się w te zadania, dzięki którym w dalszej przyszłości skorzystać może cały region, a nie tylko dana gmina czy powiat." A zatem znając już wyświechtaną argumentację zwolenników lubuszczyzny oznacza to m.in., że Marszałek zamierza topić kasę w podzielonogórskim Parku Naukowo -Technicznym oraz Porcie Lotniczym Zielona Góra w Nowym Kramsku/Babimoście. Nowosolanie dostali prztyczka w nos za stawianie niewygodnych pytań i domaganie się sprawiedliwego podziału środków. Dostali też marchewkę, Jabłoński powiedział: "Prace nad listą indykatywną jeszcze trwają. Jak osiągniemy dobre wskaźniki, to będziemy mogli rywalizować o dodatkową rezerwę funduszy UE, które będą dostępne jesienią." Czyli: "bądźcie grzeczni a może wam coś z pańskiego stołu skapnie".

2 komentarze:

Tomasz R. pisze...

Zgadzam się całkowicie z tym, że województwo lubuskie to sztuczny twór na potrzeby koneksji polityków z tego regionu. Tak naprawdę te województwo jest zupełnie niepotrzebne. Przeciętnemu mieszkańcowi każdej miejscowości (mieszkańcom Gorzowa i Zielonej Góry również) w obecnym województwie lubuskim żyłoby się lepiej, gdyby ten sztuczny twór nie istniał. Dobre tradycje i szacunek dla wyciągania wniosków z matki nauki historii nakazują zdecydowanie przyłączyć te tereny do Wielkopolski i Dolnego Śląska, a nawet rozważyć przyłączenie północnych skrawków województwa lubuskiego do Województwa Zachodniopomorskiego. Z pewnością pod rządami Wielkopolski udałoby się zaoszczędzić mnóstwo pieniędzy obecnie przeznaczanych na rozdmuchaną administrację Zielonej Góry i Gorzowa. Przeciętny mieszkaniec skorzystałby pod każdym względem na likwidacji województwa lubuskiego. Nastąpiłby wzrost pensji i poziomu życia, transport publiczny dla zwykłego człowieka byłby znacznie szybszy i bardziej komfortowy, publiczne pieniądze topione przez marszałka województwa lubuskiego w nierentowne lotnisko służące dla urzędniczo-marketowej "elity" zostałyby przez Wielkopolskę i Dolny Śląsk znacznie lepiej spożytkowane z myślą o wszystkich mieszkańcach. Poznań zyskałby bezpośredni dostęp do funduszy euroregionalnych, co oznaczałoby podwyższenie i znacznie lepsze wykorzystywanie unijnych środków pieniężnych. Z Kostrzyna przez Gorzów, Drezdenko, Krzyż do Poznania jeździlibyśmy lepszymi pociągami z prędkością minimalną 120 km/h, z Gorzowa przez Skwierzynę, Międzyrzecz, Zbąszynek do Zielonej Góry również. Tzw. "Odrzanka" byłaby zmodernizowana do prędkości minimalnej 160 km/h. Z Gorzowa do Poznania, z Zielonej Góry do Wrocławia każdy mieszkaniec miałby możliwość wygodnego przejazdu w czasie ok. 1h i 30 minut, co jest dzisiaj w słabym myślowo, etycznie, gospodarczo i politycznie województwie lubuskim zupełną abstrakcją. Mielibyśmy także blisko do Berlina, Szczecina i Świnoujścia. Nastąpiłby wzrost konkurencyjności wśród przedsiębiorstw, a to wymusiłoby znaczny wzrost wynagrodzeń. Dodać należy, że na sposób traktowania ludzi w pracy ma wpływ również oddziaływanie porządnych ośrodków uczelnianych z prohumanistycznym nastawieniem na człowieka (Poznańskie i Wrocławskie szkoły wyższe). Moim zdaniem województwo lubuskie należy jak najprędzej zlikwidować.

Anonimowy pisze...

Województwo Lubuskie to jest nieporozumienie - a może trzeba wymienić mebelki w gabinecie marszałka? Może jakiś włoski kornik pogryzł blat - przecież to jedyne z czego ten sztuczny twór słynie.